7/30/2016

Synekdocha na dziś

Are you really from the art world?


Istnieje szereg obrazów, których rolą stało się ilustrowanie dziejów. Naiwnie jest sądzić, że to rola podrzędna w stosunku do samych wydarzeń. Obrazy, niezależnie od tego, czy stają się okładką, czy kilkumilimetrową reprodukcją są medium dalece bardziej nośnym, niż wydarzenie, z którym je zestawiono. Choć ilustracje pomyślano jako dopełnienie i uatrakcyjnienie relacji, wizualizacja w znacznej mierze staje się reprezentacją treści. W ten sposób padamy ofiarą pewnego wizualnego podstępu, zwanego niezbyt celnie alegorią. Jest na tę praktykę jeszcze jedno określenie, znacznie bliższe sposobowi, w jaki podstęp działa. Synekdocha. 





Jest słowo, słowo jest trudne, słusznie wzbudza przestrach wśród maturzystów. Czytelnikowi należy się wyjaśnienie, co to słowo w tym miejscu robi. Rolą synekdochy jest określanie całości (pojmowanej dowolnie) przez część. Wizualnie pojmujemy (widzimy) Rewolucję Francuską przez obraz Delacroixa. Bitwę pod Grunwaldem widzimy przez/dzięki Matejkę/Matejce. Portal Wykop widzimy przez pryzmat awatarów korwinistów i akapowców. Słusznym będzie się oburzyć, że wcale nie. Że było i jest inaczej. Że to niereprezentatywne, jednostkowe i zakłamujące obraz rzeczywistości. W tym cały podstęp.

Synekdocha działa równie dobrze w kierunku odwrotnym – gdzie całość określa część. Posługiwanie się w zależności od potrzeby chwili, uogólnieniem (generalizacją) lub uszczegółowieniem (sprecyzowaniem) jest praktyką umożliwiającą komunikowanie się ludzi. Ułatwia poruszanie się w zasobie określonej kultury, jak i rozumienie kultur dotąd nieznanych. Pomaga w odnoszeniu się do wydarzeń ogólnych poprzez przywoływanie zdarzeń indywidualnych. Historie jednostkowe umożliwiają nakreślenie obrazu pewnej całości. Synekdocha to przydatna rzecz. Jednak każdy młotek jest świetny, jeśli nie przybijemy sobie nim palca. 

Synekdotycznym (to jest: działającym wedle logiki synekdochy) jest sam sposób wytwarzania obrazu „ilustrującego” zdarzenie. Najprościej mówiąc – jednostka (malarz) wytwarza poprzez obraz pewne uogólnienie. W sytuacji idealnej: uogólnia swoją jednostkową wizję do tego stopnia, aby była zrozumiała dla odbiorcy. Jednak na rzekomo jednostkową wizję składa się szereg czynników, takich jak: obrazy wcześniej widziane przez twórcę, ewentualne osobiste uczestnictwo twórcy w wydarzeniu, różnorakie relacje świadków (rozumianych jako jednostki i jako ogół), aż w końcu przyjęta (lub świadomie odrzucona) konwencja obrazowania. Zatem na jeden obraz składa się tysiąc innych obrazów. W dodatku, jeśli jednostkowy obraz ma stwarzać wrażenie reprezentacji ogółu… spróbujcie namalować bitwę pod Grunwaldem za pomocą jednego obrazu. Wesołość za pomocą jednej gęby. Sprawa niemożliwa. 

W tym momencie na obrazy (wizualność) można się obrazić. Obrazić się na popularność „Wolności wiodącej lud na barykady”, monetowskiej „Impresji...” czy wielkoformatówek Matejki (choć ten przypadek usprawiedliwiałbym). Można ogłaszać walkę z figuratywizmem jako nośnikiem dosłownej, szkodliwej reprezentacji. Jednak takie gesty są wyrazem kapitulacji wobec (wciąż) najsilniejszego i najbardziej powszechnego medium w historii kultury. Ucieczka w abstrakcję totalną i tak kończy się niemożliwością wyjścia poza punkt, w którym znalazł się Malewicz w roku 1918.  Jedyne, co pozostaje w obliczu tej hiper-synekdochy to poznawać obrazy, na które składa się tysiąc innych obrazów. Przy obecnym tempie generowania obrazu nie sposób nazwać ten rodzaj zajęcia czymś bez przyszłości.



Synekdocha na blogaska



Myśląc o Maciejowskim nie sposób wspomnieć o grupie Ładnie. Jest to jedna z niewielu współczesnych grup artystycznych trwale wpisanych w kanon sztuki polskiej, jak i ze znacznym wpływem na formę, w jakiej porusza się współczesna sztuka polska. Realizacja założeń, które stoją u podstaw grupy Ładnie to w większości odpowiedź na postulaty jednego z członków grupy – Marka Firka. Przewija się wątek rzekomo neodadaistyczny: deklaratywnie ironiczne odniesienie do raczkującego kapitalizmu, jak i rosnącego w siłę bobasa konsumpcjonizmu. Doceniona ma zostać postać artysty-konformisty, którego rolą jest tworzenie „sztuki sprzedajnej”, której formowanie może przebiegać wyłącznie według zasady koniunktywizmu. Obiekty wytworzone mają jeden cel – być obiektami idealnie dopasowanymi do realiów rynku sztuki. Mają być ładne („ładnizm”) i banalne („banalnizm”), przez co całość wysiłków ariergardą się stanie. Od strony czysto technicznej – obrazy mają być malowane w możliwie najprostszy do powielenia sposób. Wszystkie wysiłki wymierzone zostają w modernistyczny (ha!) mit artysty-wyzwoliciela ludzkości.

Z pespektywy dwóch dekad istnienia grupy Ładnie w polskiej świadomości kulturalnej okazuje się, że jej wpływ na kształt przemian rodzimej twórczości był ko-lo-sal-ny. Ten wątek wymaga rozwinięcia, jednak w innym miejscu i z innej okazji. 


Marcin Maciejowski - Are you really from the art world?, 2009
olej na płótnie, 130x140 cm
źródło: rastergallery.com


Wracając do obrazów ilustrujących – nieoficjalnym (z punktu widzenia praw autorskich) patronem tegoż właśnie blogaska jest jedno z płócien Maciejowskiego. Parafrazując tytuł pewnej wystawy retrospektywnej środowiska: co (na nim) widać? Pole obrazowe zbliżone do kwadratu (130x140 cm), na nim trójpostaciowa statyczna kompozycja. Dwuplanowa scena barowa. Z dużą dozą prawdopodobieństwa, namalowana na podstawie zdjęcia wykonanego w nieistniejącym już klubie Piękny Pies na ul. Sławkowskiej w Krakowie. Kompozycja przecięta łukiem kontuaru, skromnie zaznaczona martwa natura w postaci tzw. kija do piwa, dzbanka, szklanek, popielniczki, paczki papierosów i kieliszka typu lufa. Niedbale namalowane, ale rozpoznawalne logotypy produktów pozwalają nam mieć pewność, że opierająca się o kontuar dziewczyna częstuje mentolowymi marlboro, a z kija nalewa się pilsnera. Z tyłu jakiś śliski gość w umiarkowanie twarzowym szaliku. Dziewczyna zagaduje mężczyznę w białej koszuli i średnim wieku – nie-byle-kogo, przynajmniej w jej mniemaniu. Zadaje pytanie, które wisi wykaligrafowane nad jej głową w komiksowym dymku. „Czy ty serio jesteś ze świata sztuki?” Zapytany mężczyzna wzdyma policzki, wypuszcza dym z mentola nosem. Jak, do cholery się odpowiada na takie pytania? 



Tak jakby odpowiedź mogłaby być inna niż „jestem artystą z Pięknego Psa”. 



Maciejowski tę scenkę rodzajową namalował w roku 2009. Przed Pięknym Psem jeszcze tylko trzy lata działalności. Trzy lata szansy na intratne znajomości, wymarzoną przepustkę do świata sztuki za mentola.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz